Psy niszczyciele czołgów

Psy niszczyciele czołgów

W wielkim gronie miłośników historii rozwoju broni pancernej jeszcze 10-15 lat temu, można było usłyszeć opowieści o radzieckich psach „kamikadze”, które dzięki odpowiedniej tresurze, rzucały się pod nadjeżdżające niemieckie czołgi. Bardzo podobne historie dotyczą spektakularnego użycia psów -dywersantów, szkolonych do odnajdywania i wysadzania obiektów na tyłach przeciwnika. Jednak w większości są to zdecydowane „bajki” dla dorosłych, ni mających nic wspólnego z twardą, wojenną rzeczywistością i udokumentowanymi faktami historycznymi.

Udział psów w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jest zarazem bardzo ciekawym tematem, jak jednym z najmniej znanych. Dlatego, na skutek kilku dziesięcioleci lat tworzenia i często bezmyślnego powielania mitów – powstał dzisiaj często mocno sfałszowany obraz ich wykorzystania. Niewielkie epizody wykorzystania przez radzieckich żołnierzy czworonogów do niszczenia czołgów, całkowicie przesłoniły dokonania dziesiątek tysięcy czworonogów – owczarków, łajek i zwykłych wielorasowców, których dzięki wielkiemu poświęceniu, uratowały ogromną ilość istnień ludzkich, jednak skupię się tutaj na przedstawieniach właśnie tych najbardziej niedorzecznych historiach, gdzie radzieckie przeszkolone psy, miały niszczyć dziesiątkami, na nawet setkami nacierające niemieckie wozy pancerne.

Hodowla psów służbowych w okresie międzywojennym

Pierwsze próby zorganizowanego wykorzystania psów na potrzeby służby wojskowej podjęto jeszcze w Carskiej Rosji w trakcie trwania Wielkiej Wojny (czytaj: I Wojna Światowa). Pomimo pierwszych, zachęcających doświadczeń, wykorzystywanie czworonogów nie siało się jednak masowe. Zamęt Rewolucji Bolszewickiej jaki wybuchł w w październiku 1917 roku (według naszego kalendarza w listopadzie) i wybuch wojny domowej, sprawiło, że do owego zagadnienia powrócono dopiero w 1924 roku, kiedy to na mocy rozkazu RiewWojenSowieta powołano do życia Centralną Doświadczalną Hodowlę Psów Wojskowych i Sportowych (Prikaz No 1089). Głównym zadaniem tej nowej instytucji podlegającej Armii Czerwonej, było opracowanie metod szkolenia oraz przygotowanie specjalnej kadry. W 1925 roku zakończył się pierwszy kurs dla terenów i dowódców nowych jednostek kynologicznych. W tym samym roku oddzielne hodowle psów powstały w poszczególnych okręgach wojskowych. W 1926 roku centralna hodowla usamodzielniła się jednak jako jednostka organizacyjno-administracyjna. Zmiana ta umożliwiła dalszy rozwój, jednak ciągły brak specjalistów skutecznie hamował uruchomienie kolejnych szkoleń. Dla podratowania panującej sytuacji zatrudniono cyrkowców oraz myśliwych. W 1927 roku uruchomiono specjalne laboratorium badawcze, prowadzące badania nad hodowlą i genetyką psów.

W 1930 roku po raz pierwszy pojawiła się idea wykorzystania psów jako nosicieli min przeciwpancernych. Prace w tej dziedzinie rozpoczęto w okręgowej szkole hodowli psów służbowych w Uljanowsku, jednak sama nauka zwierząt szła bardzo opornie i przeciągnęła się aż do wybuchu kolejnego światowego konfliktu. Ambitne plany ekipy Tuchaczewskiego, dotyczących prowadzenia przyszłych działań wojennych na bardzo szeroką skalę, w tym prowadzenie skutecznych działań dywersyjnych na głębokich tyłach sił przeciwnika. Poro uwagi poświęcono zbadaniu możliwości wykorzystania czworonogów jako nosicieli ładunków wybuchowych, jednak już kilkuletnie badania w tym zakresie przyniosły tylko niewielkie i to mało efektywne rezultaty takiego wykorzystania psów. W 1935 roku stanowisko komendanta Centralnej Szkoły objął major Grigorij Miedwierdiew, który następnie pełnił tę funkcje przez kolejne 35 lat (w 1944 roku został on awansowany na stopień generała-majora).

Okres przed wybuchem wojny upłynął na opracowaniu nowych metod zastosowania psów. Oprócz pomysłów mocno chybionych, takich jak chociaż „psy-dywersanci”, czy też „niszczyciele czołgów”, powstały idee, które następnie się udało przekształcić w pełnowartościowe i realne projekty. Najważniejsze z nich były szkolenia psów do poszukiwania min i ukrytych ładunków wybuchowych oraz szkolenia psów sanitarnych do ewakuacji rannych z pola bitewnego.

Ważnym elementem w historii hodowli psów służbowych w Związku Radzieckim były kluby kynologiczne, które działały w ramach OsoAwiaChima – organizacji społecznej mającej za zadanie wspierać działania pro-obronne. Dzięki w miarę umiejętnemu wspieraniu cywilnych entuzjastów w przeciągu następnych kilkunastu lat, zaczęto tworzyć coraz większe zaplecze kadrowe oraz kilkunastotysięczną bazę biologiczną psów ras obronnych. Zgromadzone w ten sposób „rezerwy”, pozwoliły na odbudowanie strat poniesionych w pierwszych miesiącach konfliktu z III Rzeszą Niemiecką, ale także do dalszego rozwoju wojskowej kynologii.

Psy dywersanci, czyli bajki dla dorosłych

Oto fragment: „Pierwszy test został przeprowadzony na lotnisku. Dwa psy rasy owczarek niemiecki zrzucone z wysokości 300 m, po otwarciu się kontenerów ruszyły w kierunku celu. Alma szybko zrzuciła pakiet obok celu, Argo natomiast nie zdołał go zrzucić z powodu niesprawności mechanizmu. Nastepnego dnia zrzucone z tej samej wysokości dwa owczarki po przebiegnięciu 400 m po głębokim śniegu w 35 sekund zrzuciły pakiety z materiałem wybuchowym na linię kolejową. Oba psy wykazały się przy tym znaczącym intelektem,gdyż owczarze Neli pakiet wypadł na ziemię, jednak podniosła go zębami i doniosła do torów.

Autor – zdjęcia: Paweł Draga

Muzeum Wojskowo-Historyczne Bundeswehry

Dalsze opowieści – psie miny

Zanim przejdziemy do opisu konstrukcji, sposobów użycia i przyczyn dużej nieskuteczności – sławne „psie miny”, musimy zadać sobie fundamentalne pytanie dotyczące powodów powstania tej dziwnej idei. Prowadzone od połowy lat 30.-tych XX wieku prace badawcze nad rozwojem skutecznej broni przeciwpancernej innej niż artyleria lufowa, doprowadziły do powstania szeregu konstrukcji, wśród których najskuteczniejszą okazała się mina przeciwpancerna. Mimo swoich niewątpliwych zalet, miłą ona jednak jedną, podstawową wadę – była to konstrukcja bierna. Prawdopodobieństwo najechania na nią czołgu było przecież niskie, co z kolei wymuszało to do zagęszczenia pól minowych, co prowadziło do akcji zakopywania w ziemi min w liczbach kilkuset – do nawet kilku tysięcy sztuk, w których znajdował się materiał wybuchowy – trotyl o wysokiej jakości, który nie był tani, ani nie był wcale w warunkach wojny totalnej tak łatwo dostępny, aby wystarczyło na wyprodukowanie odpowiedniej liczby min, które można było by położyć dosłownie wszędzie tam gdzie były potrzebne. Same miny można odszukać, wykopać i zastosować dalej przez siły przeciwnika. Dlatego najważniejszym zadaniem radzieckich konstruktorów i pomysłodawców w tworzeniu taktyki użycia tego typu broni, było zastosowanie sposobu, aby je skuteczniej użyć przeciwko pojazdom pancernym. Innym testowanym sposobem było przymocowanie jednej lub kilku min do sznurka, przy pomocy którego w odpowiednim momencie ukryty w okopie/dołku żołnierz podciągał pod gąsienice jadącego pojazdu. Sposób teoretycznie dobry, tylko niemal zawsze z czołgami nacierała piechota. Panujący wówczas poziom technologiczny w Związku Radzieckim nie pozwalał nawet na rozpoczęcie wstępnych prac nad maszynami, nowego typu uzbrojeniem, które pozwoliło by skuteczniej eliminować tego typu sprzęt przez jednego radzieckiego żołnierza z większej odległości. W tym momencie najprawdopodobniej pojawił się pomysł mocno oryginalny – pies jako nosiciel min przeciwpancernych.

Konstrukcja miny przeciwpancernej, którą opracowano w drugiej połowie lat 30.-tych XX wieku, była niezwykle prosta. W specjalnie uszytym brezentowym juku, mocowanym na grzbiecie psa zostały umieszczone dwa sześcio-kilogramowe ładunki materiału wybuchowego (znajdowały się one w specjalnych kieszeniach zwisających na boki). W górnej części juku został umieszczony prosty mechaniczny zapalnik, który został wyposażony w drewnianą tyczkę o długości około 15-20 cm. Odpowiednie odchylenie drewnianej tyczki od pionu powoduje natychmiastową eksplozję obu ładunków wybuchowych.

Pierwsza grupa niszczycieli czołgów, złożona w łącznie: 30 psów, 40 instruktorów, 4 kucharzy, 6 kierowców i 10 saperów wyjechała na front w końcu lata 1941 roku. Opiekunowie psów na miejscu próbowali oswoić swoje czworonogi w nowym terenie, jednak pierwsze starcia pokazały, że nic z tego nie wyszło. Psy na widok jadących w ich kierunku niemieckich czołgów po prostu wpadały w panikę. Posiadany przez zwierzęta instynkt samozachowawczy zwyciężał i zwierzęta po prostu uciekały. Nie pomagał tutaj głód i dotychczas stosowanej tresury. Najodważniejsze osobniki po prostu biegły obok czołgu i czekały aż ten się zatrzyma. Jednak najczęściej padały one od ognia niemieckiej piechoty. Innym problemem mógł być sam zapach silników – radzieckie czołgi używające silników diesla podczas pracy posiadały inny zapach, niż benzynowe silniki używane w niemieckich pojazdach. Mogło to także działać negatywnie na psy, posiadające przecież czuły węch. Innym, bardzo poważnym problemem, okazał się brak amunicji artyleryjskiej sprawiło, że psy , które w rezultacie przeprowadzonego szkolenia nie bały się wybuchów petard i strzałów karabinowych, to w panice uciekały po niemal każdym wystrzale z działa. Z 20 wypuszczonych psów, żaden z nich nie wykonał powierzonego im zadania. Przestraszone psy rozpierzchły się po polu. Czterech z nich nie udało się nawet odnaleźć, dwa kolejne zostały rozjechane przez czołgi niemieckie. Ukraiński historyk wojskowości – Jurij Vierieminiev , który specjalizował się w tematyce taktyce wykorzystania min i improwizowanych ładunków wybuchowych, odnalazł datowany na 16 października 1941 roku raport kapitana, niejakiego Winogradskiego, opisujący w działaniu oddział niszczycieli czołgów – oto jeden z fragmentów raportu: „Większość psów nie chce współpracować, od razu po wypuszczeniu zawracają i próbują wskoczyć do naszych okopów narażając tym samym piechotę na niebezpieczeństwo – odnotowano sześć nieszczęśliwych wypadków! Dziesięć psów po krótkim biegu zaczęło miotać się po polu z jednej strony na drugą. Wystraszone wybuchami pocisków artyleryjskich i moździerzowych, próbowały znaleźć schronienie w lejach, zagłębieniach terenu i innych ukryciach. W trakcie prób ukrycia się wyleciały w powietrze trzy, dwóch nie odnaleziono, pozostałe należało zastrzelić, gdyż zaczęły wracać w naszą stronę. Trzy psy zostały zastrzelone przez faszystów i zabrane z pola walki. Prób odbicia psów nie podejmowano. Prawdopodobnie cztery psy wysadziły się w pobliżu niemieckich czołgów, jednak nie ma potwierdzenia zniszczeń.

Zdjęcie bardzo często przedstawiane jako dowód, jest tak naprawdę dużo późniejsze – przedstawiony czołg z atrapą uzbrojenia pochodzi z 1944 roku, kiedy takich metod walki z wykorzystaniem psów już nie istniały.

Podsumowując, nie da się to inaczej zakończyć, jak stwierdzeniem, że psy jako niszczyciele czołgów się do tego zadania po prostu nie nadawały i do końca 1942 roku ostatecznie zrezygnowano z tego zadania. Doświadczenia wojenne pokazały, że pies jest w stanie skutecznie działać w parze wraz z człowiekiem. Błędne założenia taktyczne i prawdziwe oderwanie od realiów rzeczywistości możliwości wykorzystania psów bezpośrednio na polu bitwy kosztowało życie setek, a może i nawet tysięcy psów i ich opiekunów. Ostatecznie porzucono wszelkie tego typu sposoby na niszczenie pojazdów pancernych przeciwnika – oczywiście nie chodziło tutaj o względy humanitarne, a o rozwój techniki wojskowej. Przyszłość należała do ręcznych broni przeciwpancernych, takich jak amerykańska wyrzutnia M1 (sławna Bazoooka) czy niemieckie Panzerfausty oraz Panzerschrecki, które okazały się na tyle skuteczne, że zrezygnowano ostatecznie z o wiele bardziej nieszablonowych rozwiązań.

Bibliografia

  1. Adam Kaczyński, Psy niszczyciele czołgów, Militaria XX wieku Wydanie Specjalne Nr. 4(16), Kagero, 2010 rok

  2. Steven J. Zaloga, Czerwone Psy Wojny, Wojsko i Technika Historia 4/2016, ZBiAM