7,92 mm Karabin powtarzalny Mauser Gewehr 98
Niemiecka jednostka z Drezna w takcie trwania manewrów, wiosna 1914 roku
Gewehr 98 (Gew98) – niemiecki karabin powtarzalny, zaprojektowany przez Paula Mausera w 1895 r. Podstawowy karabin armii niemieckiej w latach 1898 – 1935 (Armia Cesarstwa Niemieckiego/Reichswehra), zastąpiony w tej roli od 1935 roku przez karabinki Kar98k (będące jego skróconą i zmodyfikowaną wersją).
Szeroko eksportowany jak i produkowany licencyjnie za granicą. Stał się podstawą do opracowania licznych modeli karabinów i karabinków użytkowanych przez wiele armii świata, zarówno w czasie I Wojny Światowej jak i II Wojny Światowej. Szerokie rozpowszechnienie broni opartej na systemie Mauser, zapoczątkowanym przez Gew98, czynią tę konstrukcję jedną z najpopularniejszych wśród karabinów powtarzalnych XX wieku. Opracowane na jego bazie karabiny sportowe i myśliwskie są nadal produkowane współcześnie.
Das System Acht-und-Neunzig Paula Mausera stanowi do dziś szczytową formę rozwoju karabinu powtarzalnego na nabój scalony z prochem bezdymnym. Jego wciąż sprawdzające się rozwiązania techniczne sprawiły, że 1898 rok w dziedzinie ewolucji tej klasy broni stanowi prawdziwą cenzurę równie mocną, co pojawienie się zaledwie 13 lat wcześniej francuskiego karabina Mle 1886 Lebela.
Początek historii
Królewska Wirtemberska Fabryka Karabinów w Oberndorfie, znajdującego się pod zarządem braci Mauser stworzyła pierwszy niemiecki karabin wojskowy Mauser Gewehr Model 1871, dla nowo utworzonej w 1871 roku II Rzeszy Niemieckiej: odrodzonego Cesarstwa Niemieckiego pod berłem i ciężką ręką polityczną i militarną królewskich Prus. Był to oczywisty sukces na dużą skalę, ale pruskie władze wojskowe postarały się, aby braciom Mauser „woda sodowa” nie uderzyła do łowy. Wprawdzie pozwolono im na wykupienie całej fabryki, likwidując zarazem uzbrojeniową niezależność dawniej samowystarczalnego Królestwa Wirtembergii, ale większość ówczesnych kontraktów na dostawy nowych karabinów dostały firmy pruskie.
Ludwik Loewe
W połowie lat 80.-tych XIX wieku Mauserowie udanie zmodyfikowali swój karabin przebudowując go na broń powtarzalną, ale znów pruska generalicja z GPK (Gewehrprüfungskommission, czyli tłumacząc: Komisja Badawcza Broni Strzeleckiej), która dosłownie rządziła uzbrojeniem strzeleckim niemieckiej armii cesarskiej zadbała, żeby odpowiednich profitów z tego nie wystarczyło firmie na mocne stanięcie na własnych nogach. W 1886 roku niemiecki odwieczny wróg, czyli Francja, pchnęła wyścig zbrojeń na nowy, nie znany do tej pory poziom, wyprowadzając na uzbrojenie francuskiego piechura pierwszy karabin na nabój z prochem bezdymnym – Mle 1886. Od tej pory niemiecki przemysł chemiczny dwoił się i troił, aby powtórzyć to samo osiągnięcie, ale przez kolejne dwa lata odbywało się to nieskutecznie. W 1887 roku zakłady Mauser wreszcie uzyskały odpowiedni kontrakt, który mógł bym dać niemieckim braciom fortunę, o której tak marzyli. Było to zamówienie na dostarczenie dla armii tureckiej pół-miliona sztuk karabinów. Turecki Sułtan płacił szczodrze, niemal dwukrotnie tyle co skąpa Kaiserlische Armee, ale ponieważ już kilkakrotnie sparzył się na europejskich dostawach, zapłata miała nastąpić po dostarczeniu wszystkich zamówionych karabinów. Niestety, tutaj był największy problem. Cały kontrakt miał zostać zrealizowany w ciągu zaledwie dwóch lat, a to wymagało znacznej rozbudowy posiadanego parku maszynowego, na które niestety bracia Mauser nie mieli odpowiednich pieniędzy, a niemieckie banki, które dotąd przyznawały im kredyty finansowe, odmówiły dalszego „wsparcia”. Ostatecznie, wyjściem z tego problemu okazała się transakcja z bardzo bogatym berlińskim przemysłowcem – Ludwigiem Loewe, który dął odpowiednie pieniądze na rozbudowę zakładów, ale w zamian przejął ich własność, choć pozostawił istniejącą markę i Paula Mausera na czele działu technicznego. Działy: finansowy i marketingowy przejęli natomiast ludzie pochodzący z Berlina.
Wyboista droga Mausera
W tym samym czasie pruska GPK rozpaczliwie poszukiwała broni, która stawiła by czoło francuskiemu Lebelowi. Okazję tę dostarczył francuski dezerter – Lotaryńczyk pochodzenia niemieckiego, który uciekł za niemiecką granicę i sfinansował nową „drogę życia”, sprzedając Niemcom francuską „Wunderwaffe”. Przeprowadzona przez niemieckich specjalistów analiza francuskiego prochu nitrocelulozowego typu Poudre B pozwoliła na skopiowanie go i na początku 1888 roku wreszcie pojawił się niemiecki nabój karabinowy Infanteriepatrone 88 kalibru 7,92 mm x 57 mm, w skrócie 88J. Pytaniem pozostawało, z czego będzie się nim strzelać, bo nie było wtedy żadnej broni na nowy nabój, którą można było szybko wprowadzić do produkcji seryjnej i uzbrojenia niemieckich piechurów. Mauser był zawalony tureckim kontraktem, a pruskie fabryki były tak szczodrze obdarzone krajowymi zamówieniami, że nie potrafiły skonstruować nic nowego. Pruski oficer z GPK – Louis Schlegelmilch, złożył więc prawdziwego „Frankesteina”: z lufą skopiowaną od francuskiego Lebela, jednorzędowy magazynkiem Mannlichera, mieszczący się ładownik na 5 sztuk nabojów i zamkiem wzorowanym na systemie Mausera z karabinu Model 71/84. Głównym producentem tej łamigłówki, którą żołnierze ochrzcili „Kommissiongewehr” został Ludwig Loewe. Mauser, który siedział w kieszeni u Loewego, teraz zaledwie dyrektor techniczny własnej fabryki, nie mógł protestować przeciwko powstaniu takiego układu.
Produkcja – OEWG (Austro-Węgry), 1890 rok, karabin po przeróbkach dokonanych po 1905 roku wraz z wprowadzeniu do użytki amunicji ostrołukowej, podczas I Wojny Światowej karabin przekazany przez Niemcy dla Imperium Osmańskiego
Autor – zdjęcia: Dawid Kalka
Kraków, Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa “Nila”
Broń z kolekcji Dr. Stanisława Wcisło
Ale nie protestował też z innych powodów: cała ta sytuacja paradoksalnie działała na jego korzyść. Gdyby to on stworzył kolejny karabin dla niemieckiego wojska, i tak najprawdopodobniej zostałby pominięty w rozdziale zamówień – jak zwykle. Teraz zaś mógł się spokojnie zajmować produkcją eksportową, jednocześnie doskonaląc konstrukcję za przelewane do Oberndorfu rządowe pieniądze wypłacane Loewemu.
Paulowi Mauserowi sprzyjała też sytuacja międzynarodowa: po tym, jak Francja i Niemcy przyjęli karabiny na naboje małokalibrowe z prochem bezdymnym cały świat zachciał nagle pójść w ich ślady. Dzięki Ludwigowi Loewemu Mauser nie musiał czekać, aż rząd zwolni nabój 88J z wymogów tajemnicy państwowej i umożliwi sprzedaż strzelających nim karabinów za granicę. Do berlińskiego imperium należała bowiem oprócz zakładów Loewego w Berlinie i Mausera w Oberndorfie także Metallpatronenfabrik Lorenz w Karlsruhe, gdzie powstał własny małokalibrowi nabój karabinowy z prochem bezdymnym – 7,65 mm x 53 mm. Mauser – zamiast ścigać się z pruskim GPK, w której zawsze jako nie-Prusak byłby jedynie petentem – spokojnie dopracował własny karabin powtarzalny, strzelający tym właśnie nabojem karabinowym, by w 1889 roku sprzedać jedno i drugie rządowi belgijskiemu.
Paul Mauser
Rewolucyjny Mle 1889
Pojawienie się Mausera belgijskiego wstrząsnęło posadami myśli konstruktorskiej w zakresie zamków karabinowych: pojawił się karabin, który wprowadził trzy pomysły, które od tej pory stały się oczywistością w konstrukcji karabinów powtarzalnych.
Pierwszym z nich był jednoczęściowy trzon zamkowy z ryglami na części czołowej. Po raz pierwszy zerwano z układem wieloczęściowego zamka, wywodzącym się jeszcze z czasów , gdy głównym ryglem była rączka zamkowa, przez lata od czasów Dreysego, po właśnie Kommissiongewehr, standardem stały się zamki złożone z 2-3 części, nawleczonych na przechodzącą przez nie iglicę, niczym cząstki szaszłyka. Mauser zastąpił je jednoczęściowym trzonem zamka z integralnymi ryglami na czole, wprowadzanymi poprzez obrót w opory ryglowe w pierścieniu komory zamkowej, tuż za tylnym płaskiem lufy karabinu. Taki zamek zapewniał znacznie większą wytrzymałość i pozwalał znacznie podnieść ciśnienie robocze w lufie bez rewolucji w metalurgii.
Drugim przyjętym pomysłem był zamknięty, stały (ale otwierany w jego dnie), jednoczęściowy magazynek pudełkowy. Po raz pierwszy łączył on zalety dwóch dotychczas stosowanych magazynków, eliminując ich wady. Magazynek taki dawało się ładować bez problemu pojedynczymi nabojami karabinowymi i doładować w miarę opróżniania, jak rurowy, ale podobnie jak „magazynek pakietowy” systemu Mannlichera, który był umieszczony w środku ciężkości karabina i jego opróżnianie nie zmieniało tutaj wyważenia broni,. Magazynek rurowy, oprócz zmiany wyważenia broni w trakcie trwania strzelania, był ponadto bardzo powolny w ładowaniu. Magazynek Mannlichera miał nad nim wielką przewagę w szybkości przeładowania broni, dzięki użyciu ładowników, które pozwalały napełnić cały magazynek jednym ruchem ręki. Ceną było jednak to, że najpierw trzeba było wystrzelać i wyrzucić pusty ładownik, a dopiero potem napełnić magazynek kolejnym pełnym. Bez tych blaszanych obejm system zasilania w ogóle nie funkcjonował, gdyż szczęki magazynka stanowił właśnie ładownik. Jeśli ich zabrakło, karabin stawał się bronią jednostrzałową. Magazynek Mausera usuwał tę wadę, stosując szczeki wkomponowane wraz z rozdzielaczem w komorę zamkową. Rozdzielacz był czymś w rodzaju mechanicznej zastawki serca – pod naciskiem z góry, przy ładowaniu magazynka, przepuszczał słup nabojów do wnętrza magazynka., ale z powrotem wypuszczał je tylko pojedynczo, zapobiegając dosyłaniu dwóch nabojów naraz. Otwieranie dno magazynka typu mauserowskiego pozwalało na szybkie rozładowanie broni, bez konsekwencji ręcznego zwalniania pojedynczych nabojów spod rozdzielacza. Wystarczyło tutaj otworzyć dno, by naboje wysypywały się na rękę, podobnie jak naciśnięcie zatrzasku pozwalało w każdej chwili rozładować magazynek pakietowy, wyrzucając ładownik z pozostały w nim nabojami karabinowymi. Na łatwość ładowania karabinu oraz jego rozładowania stanowiła o wyższości magazynków pudełkowych nad rurowymi i w końcu przesądziła o zaniku tych drugich. Magazynek systemu Mausera miał także tę przewagę nad mannlicherowskim, że był całkowicie zamknięty, co chroniło naboje karabinowe przed zapiaszczeniem, gdzie konstrukcja magazynka pakietowego wymagała zwykle pozostawienia w dnie stosunkowo dużego otworu, przez który wypadał opróżniony ładownik. Ten problem w konstrukcji zamka rozwiązał dopiero w Stanach Zjednoczonych John C. Garandm konstruując system wyrzucający pusty ładownik przez okno wyrzutowe, jak wcześniej łuski.
Fabryka – Ludwik Loewe, 1895 rok – karabin wyprodukowany dla Chile
Autor – zdjęcia: Dawid Kalka
Kraków, Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa “Nila”
Broń z kolekcji Dr. Stanisława Wcisło
Trzecim, epokowym wynalazkiem Mausera z modelu belgijskiego, była łódka nabojowa: pasek blachy stalowej, utrzymujący naboje, wypychane stamtąd kciukiem do wnętrza magazynka, co pozwalało nadrobić przewagę szybkości ładowania karabinu z magazynkiem pakietowym nad bronią wyposażoną w magazynek na luźne naboje.
Tak więc niemiecki konstruktor odegrał się na pruskim GPK, która używała zamka jego konstrukcji, kopiując rurową osłonę lufy pomysłu Armanda Miega z Kommissiongewehra. To było nieco mniej epokowe osiągnięcie, ale Belgowie zachowali tę blaszaną rurę zapewniającą lufie niemal (bo poza samym wylotem) samonośną konstrukcję do końca produkcji karabinu powtarzalnego Mle 1889 po I Wojnie Światowej. Turcy poznali się na nim znacznie wcześniej resztę z pół-milionowego zamówienia karabinów już w 1889 roku zastąpili modelem belgijskim – ale bez rury. Tureckich zamówień było jeszcze wiele, że Ludwig Loewe by zachować ten lukratywny kontrakt, musiał sprzedać Belgom licencję na produkcję karabinów powtarzalnych Mle 1889, bo wraz z samym Mauserem nie byli w stanie nastarczyć odpowiedniej ilości karabinów dla obu odbiorców zagranicznych. W celu uruchomienia ich produkcji zawiązało się konsorcjum producentów broni z okręgu Liège z Loewem, które przyjęło nową nazwę: Fabrique Nationale d’Armes de Guerre, w skrócie znana jako FN i tym samym przystąpiono do budowy fabryki karabinów systemu Mausera w Herstal pod Liège.
Model hiszpański
Sukcesy eksportowe karabinów powtarzalnych Mausera belgijskiego na trzech kontynentach (1889 – Belgia, 1890 – Turcja, 1891 – Argentyna) zachęciły inne kraje do kupowania karabinów pochodzących z Oberndorfu, ale zarazem Paul Mauser nie zasypiał gruszek w popiele i jego konstrukcja karabinu ciągle ewoluowała. Już turecki model z 1890 roku miał nieco odmienny mechanizm spustowy i zamek, zastosowano w nim także wynalazek, któremu Mauser pozostał wierny do końca swojego życia. Zamiast umieszczać cienkościenną lufę w blaszanej osłonie Miega, posiadała ona teraz zmienną na swojej długości grubość. Oczywiście najgrubsza była na wysokości komory nabojowej, potem jej średnica zmniejszała się stożkowo, ale skokowo, wyraźnie zaznaczonymi stopniami. Pozwalało to gorącej lufie pęcznieć bez obawy o to, że oprze się ona o drewniane łoże karabinu i wygnie, rujnując zaletą broni – jej celność. Aby sam żołnierz, strzelający z karabinów nie poparzył sobie palców, nad łożem pojawiła się krótka nakładka, pozwalająca bezpiecznie przenosić karabin.
W 1892 roku powstał karabin dla Hiszpanii, przyjęty został do uzbrojenia rok później, który przyniósł kolejną serię epokowych mauserowskich wynalazków. Pierwszy był dwurzędowy magazynek pudełkowy. Jednorzędowy magazynek modelu belgijskiego posiadał wiele zalet w porównaniu z konstrukcjami Mannlichera i Lebelem, ale sterczał na zewnątrz broni, podatny na wszelkie uszkodzenia mechaniczne i wymagał rozdzielacza, który utrudniał ładowanie, a czasem zawodził i dochodziło do powstawania zacięć broni. W dwurzędowym oddzielny rozdzielacz nie był już potrzebny, podwójnemu podawaniu nabojów zapobiegała konfiguracja samego magazynka. Stopień na podajniku powodował, że dwa rzędy nabojów ustawione były w szachownicę, wzajemnie się blokując na przemian pod lewą i prawą szczęką magazynka. Szerzej rozstawione szczęki ułatwiały szybsze ładowanie nabojów z łódki nabojowej. Do tego nowy magazynek był znacznie krótszy i całkowicie mieścił się w łożu – na zewnątrz wystawało tylko utrzymywane zatrzaskiem denko, nadal pozwalając na błyskawiczne rozładowanie broni przez niemieckiego żołnierza.
Niemiecki szeregowy
Druga zmiana pojawiła się w zamku broni i także została już do końca historii wojskowych Mauserów: był to zupełnie nowy model wyciągu sprężystego – zewnętrzny, pełniący obowiązki listwy prowadzącej zamek i pozostający nieruchomo na swoim miejscu mimo przeprowadzenia obrotu trzonu przy ryglowaniu. Zmiana wewnętrznego wyciągu sprężynowego obracającego się wraz z trzonem na sprężysty wyciąg zewnętrzny ułatwiła manipulację zamkiem – do tej pory ryglując i odryglowując zamek strzelec musiał oprócz tarcia rygli, przełamywać także opór pazura trącego o wtok łuski. Teraz ten opór po prostu znikał, ponieważ nowy pazur obracał się wokół trzonu łuski, pozostając nieruchomo względem łuski naboju.
W tym samym roku powstał już drugi – firmowy nabój Paula Mausera, znacznie bardziej udany i rozpowszechniony od poprzedniego: 7 mm x 57 mm, płaskotorowy przy locie i bardzo celny przy minimalnym odrzucie broni. Amunicja ta poza Hiszpanią, zawojowała cąłą Amerykę Łacińska, a w Europie stał się to regulaminowy nabój Królestwa Serbii. Sam karabin został zakupiony przez Imperium Osmańskie (jednak przekalibrowany na nabój 7,65 mm x 53 mm), Szwecję i Brazylię. W następnych latach trwania jego produkcji, został uproszczony trzon zamka (jego czółko o przekroju wcześniej kwadratowym, zostało teraz zmienione na okrągłe) i w 1895 roku tak zmodyfikowany karabin został zakupiony przez Chiny, Persję, Chile, Kostarykę, Oranię, Transwal, Salwador, Meksyk, Serbię, Honduras, Luksemburg, Wenezuelę, Paragwaj i Urugwaj. Przyjętych zamówień było tyle, że nawet wielkie zakłady Ludwika Loewego nie dawały rady wykonywać ich na wyznaczony czas i ogólna produkcja rozszerzyła się na śmietankę ówczesnych wielkich zakładów zbrojeniowych w Europie: belgijską FN, austro-węgierską OEWG, a nawet na dwie wytwórnie szwedzkie: Carl Gustaw i Husqvarnę. Sama armia szwedzka była ochoczo zainteresowana karabinami systemu Mausera, ale chciała by strzelał jeszcze innym samolotem, który został stworzony w 1894 roku, poprzez kooperację szwedzko-norweską komisję balistyczną. Nowy nabój był używany do norweskich karabinów powtarzalnych Krag M/94 i szwedzkiego karabinu powtarzalnego Mauser m/94, ale sami Szwedzi nie byli do końca zadowoleni z tej konstrukcji i w 1896 roku przyjęli do uzbrojenia własną konstrukcję strzelecką, także systemu Mausera – Gevär m/96. Niemal identyczny karabin szwedzkiej produkcji wybrało w 1900 roku Wielkie Księstwo Luksemburga, czyli trzeci po Szwecji i Norwegii użytkownik naboju karabinowego kalibru 6,5 mm x 55 mm Krag.
„Judenflinte-Affäre”
Tymczasem w Niemczech – Kaiserlische Armee była coraz bardziej świadoma zapóźnienia technicznego nowo przyjętego karabinu – M.1888 i jak się okazało błędu, jakim było pominięcie w tej kwestii Mausera i jego karabinów, w trwającym procesie przyjmowania do uzbrojenia nowej broni. Ówczesny problem polegał na tym, że karabin Kommissiongewehr był jej własną konstrukcją i przyznanie się do mocno kosztownego błędu, jakim było kupienie ponad 1 900 000 sztuk tych karabinów (nieudanych konstrukcyjnie), skutkowało by utratą twarzy przez wielu wyższych dostojników wojskowych armii niemieckiej. Dlatego też, trzeba było znaleźć odpowiednią przyczynę wymiany stosowanej już przecież niemal nowej broni, która była by konieczna i w pełni uzasadniona.
Rok 1918 – zakłady Spandau
Autor – zdjęcia: Dawid Kalka
Kraków, Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa “Nila”
Broń z kolekcji Dr. Stanisława Wcisło
Pomogła seria wypadków, jakie zdarzyły się na strzelnicach, rozpoczęta niemal nazajutrz po prowadzeniu do służby już pierwszych wyprodukowanych seryjnych karabinów M.1888. Nagminnie w karabinach dochodziło do rozerwania luf, komór zamkowych, zrywania rygli na trzonach zamkowych, poparzeń twarzy i oczu niemieckich strzelców gorącymi gazami w wyniku przebijania miseczek spłonek nabojowych. Karabin stworzony przez niemieckie wojsko, zagrażający życiu i zdrowi ich żołnierzy, to była wielka afera, za którą powinny potoczyć się łowy w pikielhaubach. Ale w wielkiej, nacjonalistycznej atmosferze, jaka wówczas panowała w Niemczech u schyłku XIX wieku, to armia była niemal świętością, a więc trzeba było znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, by odwrócić od siebie uwagę. Te poszukiwania, jak to bywało z natury musiały się skupiać na licznych działaniach „wrogów” narodu niemieckiego, a że dla nich samych tak się pomyślnie ułożyło, że ich największy producent, tych nieudanych karabinów, czyli Ludwik Loewe był Żydem. Więc, mimo tego, że przecież to nie on skonstruował nowy karabin i nie jego winą było, że wczesne próby jakie prowadzono nad niemieckimi prochami nitrocelulozowymi, które były mało stabilne chemicznie, co skutkowało często przy oddawanych strzałach wytworzeniem zbyt nadmiernego ciśnienia, zrywającego zbyt małe i słabe rygle – to właśnie Ludwik Loewe stał się główną ofiarą trwającej nagonki. Został on oskarżony o sabotaż i choć sam sąd niemiecki nie dopatrzył się żadnych wrogich czynów, a nawet żadnych drobnych zaniedbań po jego stronie, a sam cesarz niemieckich chwalił niemieckiego przemysłowca za propaństwową podstawę, to wojsko i niemiecka prasa już wszystko wiedziały znacznie lepiej – producent, jak zaczęto nazywać karabiny Kommissiongewehr w sposób mocno żartobliwy, czyli Judenflinte próbował zaszkodzić obronności Niemiec, działając w interesie „spisku światowego żydostwa”. Sama atmosfera zrobiła się w końcu tak gęsta, że sam Loewe postanowił usunąć się z widoku i całkowicie przebudował strukturę swego koncernu, podbijając w nazwie zamiast niewłaściwego etnicznie nazwiska pierwiastki patriotyczne – od 1896 roku firma nosiła pompatyczną nazwę Niemieckich Fabryk Broni i Amunicji, czyli Deutche Waffen- und Munition-sfabriken, a w skrócie DWM.
Zarzuty były całkowicie absurdalne – sam Ludwik Loewe był wprawdzie największym producentem karabinów M.88, ale wcale nie jedynym. Ogólnie sama firma z berlińskich Martinikienfelde zbudowała jedynie 425 000 egzemplarzy z łącznie 1 900 000 sztuk powstałych u kilkunastu w sumie dostawców w kraju i za granicą karabinów, a tak naprawdę to wszystkie wybuchały po równo. Zmiany konstrukcyjne jakie były wprowadzone do broni, przy czynnym udziale specjalistów od Mausera, pozwoliły w końcu zapanować nad tą szalejącą pandemią, a po drodze okazało się, że należało zmienić stosowany materiał na lufy karabinów i zmienić profil bruzdowania lufy, który został pośpiesznie skopiowany od zdobytych modeli karabinów francuskich Mle 1886, który jednak był dostosowany do francuskiej amunicji karabinowej, a nie niemieckich. Została dopracowana także nabój karabinowy, zwłaszcza jego ładunek miotający czyli proch, w którym zmiana flegmatyzatora pozwoliła uzyskać wreszcie stabilizację i powtarzalność procesu jego spalania. Poprawiona konstrukcja łuski zapobiegła nagminnemu dotąd wbijaniu pocisku do wnętrza łuski powodującemu potęgowanie powstawaniu większego ciśnienia. Późniejsza zmiana naboju i w jej wyniku kolejna zmiana stosowanej do karabinów lufy – całkowicie uleczyła ten „chory” karabin M.88 z wszelkich jego dolegliwości., co nie zmienia faktu, że już wraz z początkiem I Wojny Światowej w Europie, był to karabin coraz bardziej przestarzały technicznie.
Brytyjska zdobycz wojenna podczas trwania walk nad Sommą, druga połowa 1916 roku
W wewnętrznym kręgu niemieckich zbrojeniowców nikt nie wierzył w zarzuty przeciw Ludwikowi Loewemu. Zresztą i tak nie było możliwości całkowitego uniezależnienia od niego produkcji broni w Niemczech: na krajowej scenie przemysłowej nie było żadnej liczącej się konkurencji wyspecjalizowanej w produkcji broni strzeleckiej. W Europie konkurować z nim mogły co najwyżej arsenały francuskie oraz austro-węgierskiego OEWG – ponieważ belgijska FN też już w połowie należała do niego. Przyszłe niemieckie potęgi w konstrukcji broni strzeleckiej: Rheinmetall, Walther czy Sauer były w latach 90.-tych XIX wieku były zaledwie manufakturami, a pruski przemysł państwowy (Królewskie Fabryki Broni w Erfurcie, Szpandawie, Gdańsku) i prywatny (Haenel, Schilling), był – jak dowodziła boleśnie ta afera – całkowicie pozbawiony zaplecza konstrukcyjnego. Szukając wyjścia z matni, w którą wpędziła armię zbytnia ufność we własne siły, generałowie nie mieli wyjścia: czekała ich wyprawa w „pokutnym worze” do Oberndorfu.
Dalszy rozwój
Tymczasem Paul Mauser nie spoczywał na laurach, tylko nadal ulepszał swój karabin. W 1895 roku zbudował i opatentował zupełnie nowy zamek, napinany – w odróżnieniu od dotychczasowego, nie w pierwszym (odryglowanie) albo trzecim takcie (zamykanie), lecz po pół skoku iglicy w taktach pierwszym i czwartym. W ten sposób zmniejszono się potrzebną do odryglowania zamka i napięcia iglicy, a w razie niewypału ponowne napięcie iglicy wymagało jedynie uniesienia i opuszczenia rączki zamkowej, a nie wyrzucenia naboju lub ręcznego napięcia iglicy, jak w modelach z napinaniem w trzecim takcie. Takie rozwiązanie pozwoliło skrócić zameczek i kurek, eliminując ręczne napinanie, mające umożliwić właśnie ponowne odpalenie niewypału. Nowy zamek miał także trzeci rygiel, a właściwie występ zabezpieczający zwany ryglem nieco na wyrost, jako że w czasie normalnego strzelania nie przenosił żadnych obciążeń i nawet nie stykał się ze ściankami wykonanej w dnie komory zamkowej naprzeciw mostka opory. Jego zadaniem było przechwycenie trzonu w razie zerwania jednego z rygli głównych, by zapobiegać wypadkom zranienia wyrwanym zamkiem, zdarzającym się w karabinach M.88. Wzdłuż trzonu pojawiło się dodatkowe żebro ograniczając obrót wyciągu.
Zastosowany nowy zamek, znacznie lepiej zabezpieczał strzelca przed możliwymi poparzeniami przez wydostające się gazy w razie przebicia spłonki. Czółko było zagłębione w trzonie, przez co powstające gazy nie posiadały możliwości ujścia bokami wzdłuż trzonu do tyłu, co było główną przyczyną wypadków z karabinami M.88. Te gazy, które wydostawały się przez szczelinę wyrzutnika w lewym ryglu, były odprowadzane z wnętrza pierścienia komory zamkowej na zewnątrz kanałem lewego rygla i przez wycięcie na kciuk ręki wciskającej do magazynka naboje z łódki nabojowej. Te, które przedostawały się do wnętrza trzonu przez otwór igliczny, były odprowadzane dwoma dłużej średnicy kanałami spustowymi o owalnym przekroju, uchodzącymi do wnętrza magazynka. Znacznie powiększona przednia krawędź zameczka tworzyła tutaj tarczę, która odchylała te gazy, które jakimś cudem „technicznym” wylatywały by do tyłu. Niemiecka komisja wojskowa badająca nowy zamek, była nim naprawdę zachwycona i zarekomendowała jego natychmiastowe wprowadzenie go do produkcji dla nowych karabinów M.88 w Szpandawie.
Rok 1917 – zakłady DWM
Autor – zdjęcia: Dawid Kalka
Kraków, Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa “Nila”
Broń z kolekcji Dr. Stanisława Wcisło
Za tą rekomendacją nie poszły jednak żadne inne działania. Dlatego też, dopiero rok później zakłady Mausera dostały zamówienie na przeznaczoną do przeprowadzenia prób wojskowych partii 2000 egzemplarzy karabinów z zainstalowanym nowym zamkiem, bazującym konstrukcyjnie na karabinie M.88. Karabin ten został oznaczony jako M.88/97, został w dniu 11 marca 1897 roku edyktem cesarskim natychmiast skierowany do produkcji nisko-seryjnej i następnie po zakończeniu prób wojskowych, trwających około 5-6 lat, miał być następnie przyjęty do uzbrojenia niemieckiej armii. W tym samym czasie pruska GPK powadziła próby z karabinami M.88, strzelających małokalibrową amunicją kalibru 5,2 mm x 67 mm i 6 mm x 68 mm firmy Polte z Magdeburga, z którymi wiązano bardzo duże nadzieje, planując zastąpienie nimi amunicji 88J. W październiku GPK zamówiła u Mausera drugą partię, także testowych karabinów M.88/97, które miały strzelać nowymi nabojami karabinowymi kalibru 6 mm x 59 mm. Planowane próby miały trwać do 1902 roku, prowadzone równolegle z badaniami ulepszonego karabinu powtarzalnego M.88/97 kalibru 7,92 mm.
Paul Mauser triumfuje
Tyle, że dalej nic konkretnego się nie działo i sam Mauser miał po prostu odpowiedni czas na stworzenie swojego najsłynniejszego działa w konstrukcji broni strzeleckiej., który przez wielu uważany jest za kwintesencje konstrukcji karabina powtarzalnego. Zamiast znów próbować „upchnąć” rewolucyjny zamek w starym, nieudanym karabinie, by go tylko poprawić, Paul Mauser stworzył od podstaw całkowicie nową broń, summę wszystkich osiągów firmy, od czasu powstania belgijskiego Mle 1889. W jego konstrukcji nowej broni pojawiły się: wyrzutnik/zatrzask zamka w tylnej części komory zamkowej, jednoczęściowy trzon z ryglami symetrycznymi na czole z ryglem bezpieczeństwa, ruchomy zewnętrzny wyciąg sprężysty, dwurzędowy magazynek stały – wewnętrzny, stanowiący integralną część kabłąku spustu, ładowany z łódki i zaopatrzony w mocowane zatrzaskiem dno. Lufa bez osłony, nakryta drewnianą nakładką sięgającą od celownika do tylnego bączka, miała na swojej długości jeden stopień, przedni bączek mocował znacznie udoskonalony zaczep bagnetu.
Pierwotny karabin powtarzalny M.88/97 Mausera posiadał celownik ramkowy z mikrometryczną regulacją, ale cesarz niemiecki był wielkim fanem celownika ramieniowo-krzywiznowego z krzywizną na ramieniu konstrukcje jednego z pruskich oficerów z GPK, majora Langego i nakazał on zamontować w seryjnym właśnie wielki, ciężki i skomplikowany w produkcji (drogi!) Langer-Visier, którego mocno charakterystyczną, garbatą sylwetkę widać licznie na zdjęciach z epoki.
Załadowanie magazynka karabinu
Jednak aby utrzymać masę karabinu poniżej obiecanego cesarzowi limitu 4 kg, Paul Mauser zdecydował się na krok, który po dziś dzień często budzi zdziwienie, zwłaszcza u cywilnych użytkowników: zamiast stosowanego dotychczas wyciora pełnej długości, w kanale pod lufą o długości 740 mm w gwintowane gniazdo, wkręcony jest pręt o długości zaledwie 330 mm, z wyraźnie wyciorową główką ze szczeliną na szmatkę do czyszczenia broni i gwintowanym otworem z przodu. Ki diabeł? Otóż czyszczenie samej broni, zwłaszcza w czasach, kiedy była stosowana amunicja powodująca korozję przewodu lufy, była to czynność tak czysto rutynowa u żołnierzy, która była jednym z elementów każdego dnia żołnierza. Wykonywano to na komendę i zbiorowo, przy użyciu specjalnych uchwytów na czyszczenie lufy karabinu, który był unieruchomiony jak niemal w imadle w jedynie „słusznym” kierunku od wlotu lufy. Skoro i tak żaden żołnierz z swojej nieprzymuszonej woli nie czyścił karabinu regularnie, zamiast pełnego wyciora, otrzymano tylko jego „sekcję”. W zależności od zastosowanej długości lufy, do czyszczenia było potrzebnych dwie w karabinku czy trzy w karabinie takie sekcje. Drugim zyskiem, oprócz mniejszej masy była przeprowadzana unifikacja – zamiast dołączania wyciorów różnej długości do modeli, z różnymi długościami, wszyscy nosili takie same sekcje i błąd w zamówienie nie powodował topienia karabinkowych wyciorów w odmętach kanału na wycior pod lufą karabinu. Wystający z przedniego bączka pod lufą odcinek pręta służył jako koźlik – występ do sczepiania z innymi karabinkami przy ustawianiu ich w polu w kozły, by nie odkładać broń na ziemię, co oczywiście groziło zapiaszczeniem broni i jej możliwym zacięciem podczas prowadzenia ognia.
Mimo mocnego zaawansowania technicznego nowego Versuchgewehr 97, pruska GPK nie chciała nawet słyszeć o jego przyjęciu, zdeterminowana „coś zrobić” z niemal dwoma milionami sztuk karabinów M.88, które znajdowały się na uzbrojeniu niemieckiej armii, aby dalej ratować swoją twarz. Mauser ponownie musiał ciągnąć za sznurki na samej górze, gdzie jak w przypadku pistoletu C/96, jednak w końcu odniósł on sukces. W dniu 4 kwietnia 1898 roku pruska GPK skapitulowała i zakołatała do bram Kanossy, składając się na ręce cesarza rekomendację przyjęcia do uzbrojenia nowego karabinu Mausera. O tym, że Najjaśniejszy Pan musiał znać całą sprawę od podszewki, ma świadczyć fakt, że cesarska parafka zatwierdzająca sugestię pruskiej GPK znalazła się na projekcie rozkazu wprowadzającego Infanterie Gewehr Modell 1898 (w skrócie Gewehr 98) już następnego dnia!
Celownik Lange-Visier
Mauser Gewehr 98
Karabin powtarzalny Gewehr 98 skierowano do produkcji „szybką ścieżką”, od razu do aż sześciu wytwórniach broni: u Mausera, w DWM – czyli i Loewego, pruskich zakładów państwowych: w Gdańsku, w Erfurcie i Szpandawie oraz w bawarskim Ambergu. Pierwsze egzemplarze seryjnych karabinów powtarzalnych Gewehr 98 trafiły już do jednostek w 1899 roku, a już w 1901 roku doszło do ich prawdziwego chrztu bojowego, gdy trafiły na terytorium Chin wraz z bawarskimi jednostkami niemieckiego korpusu ekspedycyjnego, tłumiącego powstanie bokserów – notabene przy tej samej okazji ich pruscy koledzy używali wtedy też po raz pierwszy bojowo Kommissiongewehra. Do końca 1907 roku został zakończony proces przezbrajania jednostek pierwszoliniowych w karabiny Gewehr 98, a od 1912 roku zaczęły trafiać do jednostek rezerwowych.
Karabin Gewehr 98 posiadał pas nośny dołączany od spodu łoża, do strzemienia zamontowanego pod przednim bączkiem i dwóch zaczepów – w miejscu łączenia przedniej gałęzi kabłąka spustu z obudową magazynka i na spodzie kolby, przez które przekładało się oś sprężynowej klamerki-szybkozłączki zaszytej na drugim końcu pasa. Dwa zaczepy pozwalały bez zmiany długości samego pasa szybko zmieniać jego konfigurację z transportowo-bojowej (z odpowiednim luzem, pozwalającym zarzucić broń na ramię lub użyć do stabilizacji przy strzelaniu) do paradnej, w której pas pas był naciągnięty pod karabinem.