Amunicja podkalibrowa 125 mm Wojska Polskiego
Pocisk podkalibrowy 3BM15 (w tle elementy sabotu)
Poznań, Muzeum Broni Pancernej
Często wielokrotnie pomijanym elementem zbiorowości, który decyduje o skuteczności danego systemu uzbrojenia jest tutaj stosowana amunicja. Jest ona wyznacznikiem efektywności broni pancerne w stopniu takim, jak stosowany system kierowania ogniem (jego skuteczność) czy też wyszkolenie załóg. Niestety kwestia zabezpieczenia polskich wojsk pancernych w podkalibrową amunicję przeciwpancerną typu APFSDS-T kalibru 125 mm jest w praktyce dramatyczna i co gorsza, nawet wojna na Ukrainie (toczona od 2014 roku) i obecnie trwając zakupy nowoczesnych opancerzonych wozów bojowych, w tym czołgów, nic nie zmieniło w tej kwestii. Tutaj ważnym pytaniem jest to, kiedy ostatecznie zakończy się służba w Wojsku Polskim czołgów rodziny T-72M/M1 oraz ich modernizacji, czyli czołgów PT-91.
W Siłach Zbrojnych Rzeczpospolitej Polski kaliber 125 mm wykorzystywani jest przez (liczba podawana przed rozpoczęciem eskalacji wojny na terytorium Ukrainy i przed rozpoczęciem tam dostaw sprzętu wojskowego), używana była przez 232 czołgi podstawowe PT-91 (inne dane 233 egzemplarze) oraz około 500 czołgów średnich rodziny T-72M/M1 (ich liczba bywała zmienna, najpierw część wozów przekazano do agencji mienia wojskowego, potem została z nich wycofana). Wraz z początkiem kolnego stulecia, po 2000 roku w Polsce zaczęły być przeprowadzane analizy na temat skuteczności stosowanych armat czołgowych 2A46 oraz amunicji przeciwpancernej kalibru 125 mm dla czołgów T-72 i ich modernizacji i systemów celowniczych czy kierowania ogniem. Analiza stanu technicznego czołgów tego typu, która została przeprowadzona przez Gliwickie OBRUM w 2003 roku stwierdzało wprost, że stosowane armaty charakteryzują się niską skutecznością strzały, stosowana do nich lufa posiada niską trwałość, w czołgach T-72 dowódca posiada nikłe zdolności obserwacji terenu w warunkach nocnych i przekazywania odpowiednich danych działonowemu, oddanie szybkiego i precyzyjnego strzału było w praktyce niemożliwe, jeżeli doszło by do takiej potrzeby. Zastosowane w wozach systemy stabilizacji są już mało dokładne i z powodu ich zużycia bardzo awaryjne, a to powodowało, że skuteczność prowadzonego ognia w ruchu jest niewielka. Niby nic nowego, temat znany wśród znawców broni pancernej doskonale, ale należy pamiętać, że analiza ta została przeprowadzona w 2003 roku, po ponad 20 latach nic się nie zmieniło, a sytuacja polityczna, jak i militarna w Europie znacząco się zmieniła. Dziś modernizacja czołgów T-72M/M1 czy PT-91 faktycznie wydaje się bez większego sensu. Niestety, spóźniliśmy się tutaj o ponad 10-15 lat, ale jeżeli chodzi o amunicję, to sprawa wydaje się całkowicie zapomniana przez polskie Ministerstwo Obrony Narodowej, a jej wymiana wydaje się nadal potrzebna.
W służbie polskich pancerniaków do armat czołgowych D-81 kalibru 125 mm, czyli (od góry) nabój WBM-7 z pociskiem podkalibrowym 3BM15 i nabój 3WBK10M z pociskiem z głowicą kumulacyjną 3BK14M
Nieco historii i stan obecny
Zgodnie z wiedzą upublicznioną w odpowiedziach na interpelacje poselskie (zapytanie nr 6767) obecnie Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej wykorzystują trzy rodzaje amunicji podkalibrowej do armat czołgowych kalibru 125 mm.
Pocisk podkalibrowy 3BM15 (w tle elementy sabotu)
Autor – zdjęcia: Dawid Kalka
Poznań, Muzeum Broni Pancernej
Dwa pierwsze to naboje z pociskami podkalibrowymi jednolitymi oraz ostatni podkalibrowy pocisk z rdzeniem. Wszystkie pochodzą z produkcji w latach 1973-1985. Ostatnim z wymienionych stanowi tutaj radziecki nabój czołgowy typu WBM-7 z pociskiem 3BM15, który w Związku Radzieckim wszedł do służby w 1972 roku, a w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej był produkowany seryjnie na licencji od początku lat 80.-tych XX wieku. Wraz z pierwszymi czołgami średnimi T-72 sprowadzona została także amunicja przeciwpancerna, która produkowana była w Związku Radzieckim. Ciekawym kontekstem jest fakt, że radzieccy sojusznicy nie chcieli dostarczać do Polski i innych krajów sojuszniczych Układu Warszawskiego, wyposażonych w czołgi średnie T-72 nowocześniejszej amunicji przeciwpancernej. Pocisk podkalibrowy 3BM15 został opracowany na przełomie lat 60.-tych i 70.-tych XX wieku w celu pokonywania monolitycznych pancerzy odlewanych czołgów NATO, produkowanych w latach 60.-tych i 70.-tych XX wieku, takich jak M60A1, Leopard 1 czy Chieftain. Jego budowa składała się z stalowego penetratora (o długości 435 mm i średnicy 36 mm), w którego przedniej części za czepcem balistycznym znajdował się mały wolframowy subrdzeń o masie 270-280 gram i wymiarach 20 mm (średnica) x 71 mm (długość). Penetrator ten został osadzony w sabocie typu pierścieniowego. Budowa penetratora 3BM15 powodowała, że odwrotnie niż nowoczesne monoblokowe penetratory sprawniej pokonywały tutaj pancerz ustawiony bardziej pionowo w stosunku do pochylonej pod kątem 60 stopni płyty pancernej. W płycie stalowej pod kątem 0 stopni 3BM15 był w stanie pokonać do 310 mm stali pancernej, ale stali o średniej twardości czy odlewu ze staliwa wynik ten sięgał do 340 mm. Z kolei w płycie pancernej ustawionej pod kątem 60 stopni przebijalnośc wynosi zaledwie 240 mm stali pancernej. Powyższe wartości były zasadne w przypadku zwalczania czołgów NATO z tzw. drugiej generacji. Jednocześnie pocisk 3BM15 był całkowicie nieskuteczny wobec nowszych generacji czołgów NATO, powstały wraz z początkiem lat 80.-tych XX wieku – Leopard 2, M1 Abrams czy Challenger), zaś w przypadku czołgów produkcji radzieckiej, była ona już nieskuteczna przeciwko czołgom średnim T-64A oraz T-80. Zaś jeszcze innym jest starszy nabój z jednolitym pociskiem podkalibrowym, co oznacza pocisk 3BM9 z 1968 roku. Został on opracowany w Związku Radzieckim jako jeden z pierwszych pocisków przeciwpancernych kalibru 125 mm, które powstały na bazie rozwoju amunicji kalibru 115 mm rozdzielnego ładowania (pierwszy wariant czołgu T-64 z zmechanizowanym systemem ładowania używał właśnie tą armatę czołgową. W Związku Radzieckim z powodu jej słabych osiągów balistycznych, bardzo szybko została uznana jako amunicja ćwiczebna oraz jako tana amunicja eksportowa, dla krajów użytkujących czołgi T-72. Pocisk podkalibrowy 3BM9 posiada w pełni monolityczny penetrator stalowy o wymiarach 410 mm x 36 mm, nie posiada on wolframowego subrdzenia. Jego prosta budowa skutkowała bardzo niskim kosztem produkcji, ale też zdecydowanie mniejszymi możliwościami penetracyjnymi. W płycie stalowej, ustawionej pod kątem 0 stopni pocisk 3BM9 był w stanie pokonać do 245 mm stali pancernej, a stali o średniej twardości lub odlewu staliwnego do 290 mm. Z kolei w płycie ustawionej pod kątem 60 stopni ta wartość wynosiła do 300 mm stali o średniej twardości.
Oba wymienione rodzaje amunicji podkalibrowej już wraz z końcem lat 70.-tych XX wieku były to już coraz bardziej przestarzałe i nie gwarantowało to już możliwości penetracji przednich części pancerza czołgów podstawowych NATO kolejnych już generacji. Podobnie było także z konstrukcjami produkowanymi w Związku Radzieckim. Wymienienie ich jako „aktualnie stosowanych” w odpowiedzi na zapytanie poselskie z kwietnia 2010 roku budzi dziś wielkie zaniepokojenie. Co więcej, nie sposób nie zgodzić się z informacją zawartą w odpowiedzi na zapytanie jakoby „ich przebijalność płyty pancernej z odległości 2000 metrów [wynosiła] 460 mm dla pocisku jednolitego”. W świetle już dzisiaj znanych i odtajnionych od lat 90.-tych XX wieku radzieckich danych na temat tej amunicji podkalibrowej, te fakty są po prostu nie prawdziwe. Niestety, to nie koniec bulwersujących informacji, okazuje się bowiem, że najmłodsze partie amunicji podkalibrowej kalibru 125 mm pochodzą z 1985 roku. To niestety jest jak najbardziej możliwe. Spowodowane było to po pierwsze, coraz widoczniejszym kryzysem gospodarczym i brakiem odpowiednich funduszy na Wojsko Polskie, a drugie, początkiem negocjacji na zakup licencji na produkcję nowych czołgów średnich T-72S, czyli eksportowej (zubożonej) wersji radzieckiego czołgu średniego T-72B i nowoczesnej podkalibrowej amunicji przeciwpancernej 3BM42 z Związku Radzieckiego. Dlatego też decyzją polskich władz, zaprzestano dalszego zamawiania i tym samym produkcji pocisków podkalibrowych 3BM9 oraz 3BM15. Niestety, oznaczało to, że najmłodsze serie w 2010 roku miały już 25 lat, a obecnie (2024 rok) jest to już w praktyce 39 lat. Tutaj należy sobie zadać proste pytanie – czy należy używać już tak długo przeterminowanej amunicji (czyli niemalże dwukrotnie od ostatniego roku produkcji w Polsce) i taki to ma wpływ na działa czołgowe. Z tym pytaniem, bardzo ciekawe wyniki przedstawiają ukraińscy specjaliści z dziedziny broni pancernej. Testowali w nich wpływ przeterminowanej o 12 lat (w relacji do gwarancji producenta, czyli 22 letniej) amunicji podkalibrowej na użycie armat czołgowych. Testowana amunicja posiadała identyczny z polską amunicją kalibru 125 mm ładunek typu 4Ż40 i 4Ż52. W wyniku badań stwierdzono, stwierdzono wprost, że przeterminowana amunicja podkalibrowa o 12 lat skutkowała powstanie wyższego ciśnienia w lufie maksymalnie aż o 20%, co powoduje przyspieszeniem zużycia lufy armaty w stopniu o nawet 50% od pierwotnie zakładanego dla danego typu pocisków. Ponieważ statystycznie tylko co piąty wystrzelony pocisk jest z grupy podkalibrowych, co obliczano, że używanie takiej 20-25 letniej amunicji przeciwpancernej typu APFSDS-T skutkuje o 20-30 % większym zużyciem luf. Dość istotna była konkluzja z pochodzącego raportu, która głosi, że używanie amunicji ponad 30-letniej, wykracza już dużo poza okres przydatności amunicji i muszą być wtedy przeprowadzone odpowiednie badania fizykochemiczne prochów z ładunków miotających i przetestowana musi być sama amunicja całych partii wyprodukowanych naboi. Nie jest to niczym nowym, jeżeli mówimy tutaj o tak długim okresie przekroczenia ich przydatności bojowej. Ale najgorsze jest to, że to właśnie taka wiekowa amunicja stanowi zasadnicze uzbrojenie polskich czołgów T-72M/M1 i PT-91, a pomijając już ich nawet mocno iluzoryczną wartość bojową, to niestety stoją one na przegranej pozycji.
Przekrój części naboju z pociskiem podkalibrowym, doskonale widać subrdzeń wolframowy